Wprawka pana Antonia


Ciąg logiczny jest bardzo prosty i niezykle popularny zarazem. Barcelona to miasto Gaudiego, Gaudi to Sagrada Familia. Są też tacy, którzy będą przekonywać, że Barcelona to FC, a FC Barcelona to Sagrado Leo Messi. Jako że w czerwcu minęła kolejna rocznica urodzenia i śmieci Antonia Gaudiego, to w połowie lipca postanowiłem poświęcić kilka zdań szalonemu twórcy. O Sagrada Familia, jak i o klubie piłkarskim kiedyś na pewno też będzie. Dziś o znacznie mniej znanym dziele Gaudiego. Wstęp bardzo zagmatwany, jak i skomplikowane są dzieła jednego z najsłynniejszych architektów stolicy Katalonii.

Stwierdzenie, że Antonio Gaudi był szalony jest bardzo subiektywne. Przyglądając się życiu, wydaje mi się, że jego religijność zdecydowanie zbliżała się do szaleństwa. Oglądając dzieła, które wyszły spod ręki tego urodzonego w podtarragońskim Reus człowieka, trudno jednoznacznie stwierdzić, co mieszkało w jego głowie. Innym wnioskiem może być to, że Duch Święty - jeśli istnieje - może powodować lepsze jazdy, niż LSD. (Nie mam pewności, nie próbowałem ani jednego ani drugiego). Szaleństwo wydaje się jednak nieodłącznie towarzyszyć geniuszowi.

Nie mam wątpliwości, że Gaudi jest jednoznacznie kojarzony z jednym, jedynym budynkiem. Mimo że w samej Barcelonie i na obszarze Katalonii jest mnóstwo fascynujących budowli jego autorstwa, to jednak dzieło życia, jakim stał się kościół pod wezwaniem Świętej Rodziny jest stemplem, znakiem firmowym tego architekta. Może jednak nie był aż takim wariatem, jak mi się wydaje. Bowiem nie porwał się na przepisanie od nowa pomysłu na Sagrada Familia w swoim stylu ot tak, z niczego. Okazuje się, że przeprowadził szereg testów rozwiązań, jakie zastosował później w swoim monumentalnym dziele zlokalizowanym w dzielnicy Eixample.

Popularne wpisy