Tam, gdzie rośnie wino

Cały dzień spędzony w cesarskim Tarraco wymagał wyjątkowego finału. I pewnie wymyślone przeze mnie zwieńczenie wypadu do miasta ociekającego Rzymem mogłoby ziścić się gdziekolwiek w Hiszpanii. Ale przecież napić się cavy wypada tylko w Penedes. Pewnie tak samo, jak szampanskoje trzeba skosztować w Rosji, szampana w Szampanii, a prosecco przed śniadaniem.

Oczywiście ten wstęp jest zbyt napuszony. Bo przecież każdy może skosztować lampki tego musującego wina gdzie sobie tylko wymarzy. Ale żeby było tematycznie, musiała być ta właśnie historyczna kraina. Wszak nałykani dziejami stolicy dawnej Hispanii Tarraconensis, dzisiejszej Tarragony, potrzebowaliśmy (wycieczka była kilkuosobowa) chyba uduchowionego finału. Dlatego kupując bilety na powrotny pociąg do Barcelony zdecydowaliśmy, że zrobimy sobie przerwę (mniej niż bardziej) w połowie drogi. Tak właśnie trafiliśmy do Vilafranca del Penedes.

O samym mieście nie napiszę zbyt wiele. (Nawet nie jestem w stanie zaoferować Wam  porządnego zdjęcia, poza tym niewyraźnym - uwierzcie na słowo, że jest tam napisane Vilafranca del Penedes - z kolejowego peronu miejscowego dworca). Po pierwsze - celem wizyty nie było zwiedzanie. Po drugie - na przechadzki nie było zbyt wiele czasu, bowiem pociąg w dalszą podróż mieliśmy za nieco ponad dwie godziny.

Popularne wpisy